Strona:Paweł Staśko - Serce na śniegu.djvu/151

Ta strona została przepisana.

wach spoglądał na toporzysko rąbanicy, na którym widniały cięte kozikiem znaki, jego bacowskie pismo.
Po sprawozdaniu baca wydobył z torby ulubioną fajeczkę i z pewną dumą spojrzał po obecnych. Widać że wszystko wypadło jak najlepiej, bowiem poczęto mu dziękować za troskę o dobytek, za różne leki jakie w razie potrzeby posyłał im do wsi, gdyż trzeba wiedzieć, że stary Tatar poza swym długoletnim bacowaniem słynął również jako guślarz i nieomylny znachor... Zasłużoną zapłatę odłożono na jutrzejszą niedzielę, aby wedle zwyczaju zatańczyć przy tym „zbójnickiego“ i uraczyć się wspólnie parą co najtłuściejszych skopów na ten cel przeznaczonych.
Wichna wraz z Grotem, którą w drodze do lasu zatrzymał powrót owiec, stała również wśród gazdów i słuchała z zajęciem bacowskiego raportu. Wszystko to ciekawiło ją wielce, a już najmilej patrzała na owieczki. Tak, gdy tylko przyjdzie wiosna zakupi sobie własne stadko i poszle je na hale. Przecież po ojcu ma prawo do wypasu... Wreszcie jakaż by z niej była góralka, gdyby nie gzadowała jako inne? Kochana matuś niech sobie odpoczywa, a ona sama zajmie się gospodarstwem, które wszechstronnie musi sobie urządzić! Bo wszak czy może być pożyteczniejsze i milsze zajęcie? Wreszcie, cóżby robiła?
Zabawiwszy jakąś chwilę i popieściwszy kilka jagnięcych główek, ruszyła w dalszą drogę. Aliści przy kościele znów się natknęła na plebana. Spostrzegłszy Obrochtównę, wyjął ręce z tylnych kieszeni rewerendy i z widoczną radością uchylił kapelusza. Mówiąc na ucho, od dnia poznania polubił bardzo tę piękną i bogatą dziewczynę, pod-