kusie zdjęła z siebie fartuszek i zawęźliwszy jego rogi, stworzyła sobie wcale pojemną sakwę.
Aliści i ta wkrótce wypęczniała zupełnie, jak gdyby las tak hojnie rozsiewanym owocem chciał ugościć do syta swoją kochaną wielbicielkę.
Nie starczyło już miejsca choćby na maleńką lisówkę gdy Wichna natrafiła na całą kępę dorodnych borowików. Stała chwilę bezradna, patrząc na ich pół rozchylone czapki, wreszcie usiadła obok, by chociaż oczy uradować tym ponętnym obrazkiem
— Nie zabiorę ich dzisiaj, to przyjdę po nie jutro — pomyślała z radosną gotowością. — Byłoby grzechem by tyle skarbów się mamiło..
Grot usiadł koło pani i również przyglądał się ciekawie, nie grzybom jednak, tylko wiewiórce bajansującej po konarach rozłożystego buku.
— Jakażeś śliczna, wiewióreczko! — zawołała z radością. — Proszę, zejdź niżej, do mnie... Pies nie skrzywdzi cię wcale, a ja, tylko pogłaskam twe futereczko, a potym puszczę wolno... Zejdź, zejdź, nie bój się! Nie myśl,, że to jakaś pułapka, o nie... Ty nawet nie wiesz jak cię kocham... naprawdę!
Niestety pomimo tak nęcących zapewnień urocza leśna tanecznica nie przerywała swoich zajęć. Czując widać zbliżającą się zimę, zbierała skrzętnie twarde serduszka bukwy, ażeby w dziupli uzupełnić zapasy, zanim grubym kożuchem pokryje wszystko śnieg. Grot nadal nie spuszczał z niej spojrzenia, przytupując z niecierpliwością i okrążając drzewo, jakby zwinność stworzonka nielada sprawiała mu przyjemność.
Naraz w nieznacznym oddaleniu coś się pośród zarośli zabieliło. Najpierw uwaga psa zwróciła się w tę stronę, a po tym zaraz Wichny. W
Strona:Paweł Staśko - Serce na śniegu.djvu/157
Ta strona została przepisana.