Strona:Paweł Staśko - Serce na śniegu.djvu/194

Ta strona została przepisana.

grzybobrania i przygody w pieczarze jęła coraz to bardziej oscylować w kierunku oddanego jej Jędrka, teraz na nartach dojrzewała raptownie i brała ją w swoją niebiańską władzę, świat się otwierał przed nią nowy, nieznany, pełen niewysłowionych uczuć i rozkosznych uniesień. Wyczuwana przeogromna wzajemność napawała ją dumą, szczęściem i promienną radością. Usta obojga milczały jeszcze o tym, lub co najwyżej dawały słowom słodkie, gorące zabarwienie, natomiast oczy gorejące zachwytem z każdym następnym dniem stawały się wzajemnie wymowniejsze i śmielsze.
Narciarska sztuka Jędrka podbiła do reszty żywiołową dziewczynę. Ah, jak on zjeżdżał z karkołomnych uboczy, jak nad urwiskiem odrywał się od śniegu i czynił łuk szaleńczy — tam kędyś w białą otchłań! Naprawdę, musiał mieć chyba skrzydła...
Jej jeszcze wzbraniał takiej próby, nie wiedząc o tym, że już onegdaj pokryjomu zakosztowała również wcale nie tak błahego skoku. I skok się udał, pierwszy na większą skałę, dając poznać narciarce, że pęd taki jest wspaniałą rozkoszą, cudnym oszołomieniem, a co więcej, że można się odważyć na jeszcze większy. Aliści, kiedy zjawił się Jędrek rozmyślnie zataiła to przed nim, aby dopiero w górach, kiedy na popis zabierze ją ze sobą, pokazać mu co umie...
Wycieczkę taką uplanowali na najbliższą niedzielę. Zniecierpliwiona Wichna ledwie doczekała tej chwili i rychło świt, widząc, że zapowiada się przecudna pogoda, poczęła przygotowywać się do drogi, a gdy już plecak był wypełniony należycie, poszła z matką na nabożeństwo do kościoła.