Strona:Paweł Staśko - Serce na śniegu.djvu/42

Ta strona została przepisana.

bym pragnęła, ażeby spoczął na cmentarzu w Guerrero, bo jakże go pogrzebać w zwyczajnej ziemi... Nie wiedziałam co począć, aż wreszcie postanowiłam tu przed waszym nadejściem udać się do was po ratunek. Oto Bóg was samych przysyła... Nie dajcie, by tu został mój ojciec, pomóżcie zabrać go do miasta, na cmentarz.
Wypowiedziała to prawie że jednym tchem, z błaganiem w głosie, cała zalana łzami.
Jeszcze większe zdumienie ogarnęło przybyłych.
— Co słyszę, don Miguel zmarł wczoraj? — wyszeptał głucho skwater, jakby uszom własnym nie wierzył.
Odpowiedział mu na to jeszcze głośniejszy płacz dziewczęcia.
Skwater przejęty do żywego nieszczęsnym wydarzeniem, spojrzał na matę i rozkopaną ziemię. Za chwilę podszedł bliżej, milczący i uklęknąwszy, podniósł nieco okrycie. Jakoż nie myliły go wcale słuch ani wzrok, don Miguel leżał zsiniały, martwy. Skwater sposępniał, zdjął sambrero z siwiejącej już głowy, poczem przeżegnał się nabożnie i jął odmawiać szeptem pacierz. Towarzysze skwatera uczynili to samo. Zapanowała głucha i uroczysta cisza.
Po jakiejś chwili don Matheo dźwignął się ciężko z klęczek.
— Dzielny i prawy był to mąż — wyrzekł jakby do siebie. — Nie było wokół tak mężnego i uczciwego człeka... Boże, przyjm jego duszę...
Westchnął głęboko i spojrzał po obecnych z bolesnym smutkiem w oczach. Widać było, że cenił wielce tego nieżyjącego już Polaka, którego los, jako i jego zapędził do tej bezludnej puszczy. Dłu-