Strona:Paweł Staśko - Serce na śniegu.djvu/45

Ta strona została przepisana.

wie przełożyła do torby wszystkie papiery ojca, potem gruby zwitek banknotów, wieloletni trud i oszczędności ojca, wreszcie co uważała za konieczne. Wilczur nie odstępował jej na krok, skamląc żałośnie i spoglądając niespokojnie na obcych ludzi i tę niezwykłą krzątaninę.
— Pojedziesz, pojedziesz ze mną — głaskała go co chwila i pocieszała, choć samej serce tłukło się w piersiach rozpaczliwie. Każdy dotknięty przedmiot i wszystko wokół siebie widziała poprzez łzy, zaledwie zdając sobie sprawę, że to co czyni, jest prawdą, a nie jakimś upiornym, przerażającym snem. Skwater, uporawszy się z trupem, rzucił kilka rad Wichnie, poczem spokojnie jął się rozglądać po zagrodzie. Zajrzał wszędzie, ocenił w duchu pokaźny zapas upolowanych skór, połacie wędzonych mięs, a już najbardziej kusiła go ku sobie świetna, najlepszej marki broń myśliwska. Na co tylko się natknął, budziło w nim szacunek dla zmarłego właściciela, jego przedsiębiorczości i zmysłu umiejętnego wykorzystania najbłahszej choćby rzeczy. Skolei oglądał i pasiekę o kilkunastu pniach, przeliczył drób, wybadał sieci, więcierze, słowem wszelkie skwaterskie mające zostać sprzęty. Nie uczynił tego gwoli jakiejś chytrości, bynajmniej, ale po to jedynie by sprawiedliwie nabyć to wszystko od sieroty. Uczciwość w tym wypadku była dla niego wprost nakazem i świętym prawem ludzi, z własnej, nieprzymuszonej woli zamieszkujących puszczę.
Po jakich dwóch godzinach wszystko prawie było gotowe do odjazdu. Właśnie drób jeszcze zaganiano do ranczy, wreszcie w ostatku drzwi się zatrzasły za pobekującą i stawiającą opór lamą.. Don Matheo jeszcze dziś z drogi miał przysłać tutaj swojego pomocnika, aby do czasu, póki nie