Strona:Paweł Staśko - Serce na śniegu.djvu/58

Ta strona została przepisana.

inny temat caballero. — Polskę znam tylko z opowiadań i książek, ale jest to kraina zimna, ponura, smutna
— A właśnie tatuś mówił całkiem przeciwnie — przerwała nagle Wichna. — Owszem, jest tam bardzo wesoło, bo ludzie są dobrzy, a co ważniejsze — swoi... Tam, proszę pana, jest wieś Cicha Polana, rozrzucona wśród najpiękniejszych gór na świecie, spokojna, wypasająca trzody owiec na halach, sama tkająca samodziały na swe góralskie stroje... Przecież ojciec nie kłamał. Wreszcie ja tu nie mam nikogo, więc cobym tu robiła? Puszcza wymaga większych niż moje sił...
Don Carlos roześmiał się na głos, ukazując niezwykle białe zęby.
— O, jakaż pani jest dziecinna! Pewnie, że puszcza nie dla pani, ale wesołe, piękne miasto. Wszak można wszędzie znaleźć jakie odpwiednie zajęcie i żyć swobodnie. Guerrero jest małe, brak mu wszelkich rozrywek i atrakcyj, a przecież bardzo podobało się pani. Wreszcie wcześniej czy później potrzeba przecież wyjść zamąż, a gdzież jak nie w ruchliwym środowisku lepsza ku temu nadarzy się sposobność? Jest pani w swym najpiękniejszym wieku, który działa zachwycająco i podbija... Bez pochlebstw, natura wyposażyła panią w wyjątkową urodę... Cóż zatem łatwiejszego, jak znaleźć męża bogatego i wieść wygodny, pełen wesela żywot?
Roztaczany w tej chwili przed wyobraźnią Wichny obraz zupełnie chybił celu. To, co w tak pociągających barwach na końcu podsunął jej towarzysz, było dla niej prawie obce, drzemiące jeszcze cicho w podświadomości jej kobiecego przeświadczenia. Nikt nigdy o tem z nią nie mówił, a jeśli ją niekiedy podobne myśli nachodzi-