Strona:Paweł Staśko - Serce na śniegu.djvu/74

Ta strona została przepisana.
V

Dniało, gdy pociąg uwożący Wichnę i Grota opuścił Monterey. W wagonach panował tak wielki ścisk, że nawet schody i platforma były zajęte. Mimo to jednak przy pomocy uprzejmych pasażerów udało się dziewczynie zdobyć dość wygodne miejsce przy oknie, podczas gdy wilczur, przyzwyczajony do swobody, trudniej godził się z ciżbą.
Okazało się zaraz w pierwszej godzinie jazdy, że uprzedzenia don Carlosa zgoła nie miały podstaw: zachowanie się bowiem pasażerów, aczkolwiek twarze niektórych w pierwszej chwili mogły wzbudzić obawę, było całkiem poprawne i życzliwe wobec pięknej choć samotnej dziewczyny. Nie ulegało zatem wątpliwości, że niefortunny caballero nastraszył ją celowo, aby tem łatwiej urobić sobie grunt dla swych niecnych zamiarów. Ale owa przykra przygoda, która dzięki Grotowi skończyła się pomyślnie, miała i swoją dobrą stronę: oto w oczach niedoświadczonej dziewczyny zdarła nieco zasłonę z pewnych tajemnic życia i nakazała jej ostrożność.! Jednak ojciec miał słuszność kiedy ostrzegał ją przed ludźmi, kiedy od nich uciekał... W jej czystej niby kryniczne źródło duszy wprost nie mogło się mieścić, by człowiek, jak naprzykład don Carlos, mógł okazywać tyle dobroci i przyjaźni, podczas kiedy to wszystko było tylko podstępem i oszukańczą maską. Ktoby pomyślał, taki bogaty i wykształcony pan, taki wytworny! A więc zapewne świat już jest taki, jakby puszcza, niezgłębiona, posiadająca w swoim wnętrzu drapieżne i niewinne zwierzęta, krwi chciwe i pożyteczne... Jak umiała, tak sobie tłumaczyła owo nocne zdarzenie, jednakże zawód, z jakim na progu owego życia się spotkała, napełnił ją gorz-