Strona:Paweł Staśko - Serce na śniegu.djvu/76

Ta strona została przepisana.

razie smutne opowiadanie osieroconej senhority wzbudziło wśród słuchaczy żywe współczucie, a już stary kaboklo ojcowską przyrzekał jej opiekę, aż do samej stolicy, do której właśnie w różnych sprawach podążał.
Zadowolone dziewczę, widząc, że spoglądają na nią same dobre spojrzenia, że większość jej sąsiadów są to kabokle i traperzy, wprawdzie straszni niekiedy, jeśli ich spotkała niezasłużona krzywda, w zasadzie jednak pełni poświęceń jak niemal wszyscy leśni ludzie — napomknęło z kolei i o swojej przygodzie. Skutek był taki, że między jadącymi zawrzało niczem w ulu, że posypały się przekleństwa i z pochopnością, cechującą wszystkich ludzi południa, zaciskały się pięści. Gdyby w tej chwili był się tu znalazł nikczemny caballero, to bezwątpienia zginąłby marnie pod razami do najwyższego stopnia oburzonych kabokli. Prosta wprawdzie i dzika była natura owych ludzi, jednak na punkcie czci kobiecej byli niesłychanie wrażliwi, gotowi zawsze stanąć po stronie pokrzywdzonej i mścić się bezlitośnie na mieniu czy życiu krzywdziciela. Aliści znowu sprawiedliwa zapłata, jaką napastnikowi z miejsca wilczur wymierzył, napełniła ich rozgłośnym śmiechem i uciechą. Grot stał się teraz bohaterem i przedmiotem podziwu, tem bardziej, że między mieszkańcem puszczy oraz psem istniała zawsze wspólna dola i serdeczna zażyłość. Ciasne dotychczas legowisko wilczura rozszerzyło się znacznie, a nawet w dowód uznania za wierność i obronę poczęstowano go niezwłocznie wędzonym płatem mięsa. Wbrew wszelkim oczekiwaniom Wichny atmosfera w wagonie stała się miła i niezwykle przyjazna. Miast jakichś wrogów, znalazła się między swoimi ludźmi, okazującymi jej wielką życzliwość, a ich ciekawe opowieści z kamp