Strona:Paweł Staśko - Serce na śniegu.djvu/87

Ta strona została przepisana.

wy woreczek za koszulą ukryty. W nim posiadała paszport i pewną kwotę na wydatki w podróży, a wreszcie cały swój majątek w postaci czeku wystawionego na Bank Polski w Warszawie. Ową poważną sumę, powstałą z długoletnich oszczędności Obrochty i sprzedaży zagrody, a wynoszącą ponad osiem tysięcy dolarów, w ten sposób zadysponował konsul, by na wszelki wypadek była zabezpieczona należycie. Więc pouczona Wichna strzegła tego woreczka bardziej jak oka w głowie, przekonywując się co chwila o jego obecności między wzgórkami piersi, strażującymi czujnie nad tym ojcowskim wianem.
W kajucie było bezpiecznie i zacisznie, tylko spienione fale bełkotały bez przerwy za grubą taflą okna. Wichna jęła przeglądać jakieś ilustrowane pismo ofiarowane jej na drogę przez dobrą panią konsulową, racząc się przytym soczystą pomarańczą. Grot wyraźnie okazywał znudzenie, a że owoców nie używał, więc się wyciągnął na podłodze i lizał sobie łapy.
Oglądanie rycin sprawiało Wichnie prawdziwą ucztę. Wogóle od jakiegoś czasu coraz bardziej pociągała ją książka i utajone w niej zdarzenia. Różne opisy rozszerzały horyzont jej myślenia, zdradzały tajemnicze zakusy życia i rozświetlały świat istniejący poza krańcami puszczy, który inaczej był dla niej niedostępny. Niestety polskich książek nie było w Guerrero do nabycia, zaś lektura hiszpańskich nastręczała jej jeszcze pewne trudności. Dopiero państwo konsulowie obdarzyli ją stosem polskich pism i kilku powieści, które przyjęła z niekłamaną radością, przewidując w nich najmilsze przyjaciółki podróży. Istotnie druk polskiej mowy oraz liczne obrazki z nieznanego jej kraju odrazu przykuły ją do siebie,