Strona:Paweł Staśko - Serce na śniegu.djvu/95

Ta strona została skorygowana.

ogromnie. W Meksyku w domu państwa konsulów zapoznała się pobieżnie z nową historją swej prawdziwej ojczyzny, potem z różnych dla niej nowościami jak: radio, kinematograf, maszyny do pisania, telefon, i. t. d., iż ledwie wierzyć mogła, że są na świecie takie cuda, o których nigdy nie śniło się jej nawet. Albo ten okręt, jego maszyny, urządzenia, aparat radiowy do nadawania i odbierania wiadomości... jakież to wszystko było pożyteczne i mądre, jakże wspaniałe! Dziewicza puszcza, jej zdaniem, była również wspaniała, posiadała w swym wnętrzu wiele wprost czarujących nowości i szczegółów, ale z tym nowym światem nie mogła iść w zawody ani mu sprostać swą potęgą. I ona miała swoje cuda niemniej ciekawe, tylko tam wszystko było inne, całkiem odrębne. Gdyby jednakże żył ojciec i przyszłoby jej wybierać między tym nowym a tym puszczańskim światem, to pewnie na ten ostatni padłby wybór, gdyż on był bliższy sercu, on prościej doń przemawiał, podczas gdy tamten ogłuszał swoim tętnem i oślepiał bogactwem. Chociaż ponosił ją i zajmował uwagę ów nowy strumień życia, przecież stale tęskniła za opuszczoną chatą i odgłosami puszczy, przemyśliwając smutnie co też tam teraz robi lama, czy kurki i perliczki są na czas nakarmione, czy ich acelat nie przerzedził, czy rzeka nie zerwała czółenka, w ogóle co się tam dzieje i jakie zaszły zmiany...
Parowiec przejęty swym zadaniem, obojętny co robią i o czym myślą jego liczni mieszkańcy, pruł wodę ostrą piersią, przecinał potężnie uderzające wały fal. Mewy już nie goniły teraz za nim, odleciały gdzieś niespostrzeżenie, przepadły. Teraz już tylko jakaś zbłąkana chmurka ożywiała przygniatająco pusty błękit niebios, albo