Najmiłościwsza pani!
Jam cię z rodzicielskiego zamku wrót
do wiślańskiego tego kraju
przed laty wiódł rubieżą,
abyś posiadła Piastów gród
i narodowi ziemi tej
była władczynią i macierzą. —
Błogosławiony był ów dzień,
jakiego wieki nie zaznają!
I jako pragnął naród ten,
matką mu stałaś się jedyną
i rozpostarłaś skrzydeł cud,
niby kojący bóle sen,
nad miłującą cię krainą. —
Weszłaś jak anioł między lud,
pod kurnych chatyn wnikłaś strzechy,
by z trzosem złota biednym nieść
słowa otuchy i pociechy. —
Goiłaś rany, dobrą cześć
skrzywdzonym ludziom powracałaś,
przestrogą możnym, zgody słońcem,
sercem dobrocią pałającem
dla swych poddanych byłaś. —
Niema dziedziny, by twa dłoń
nie wsparła jej w potrzebie,
że kraj się runił niby błoń
w rozkwicie cnót i chlebie. —
Do tych rozległych siół i pól
przyniosłaś z sobą nowe zorze,
jak tę z ojczyzny swojej sól
i uładzenie Boże. —
I chociaż byłaś tu jak blask,
co mroki złe rozgania,