Strona:Paweł Staśko - Tęcza dwóch krain. Błogosławiona królowa Kinga.djvu/11

Ta strona została skorygowana.
KRÓLOWA:

Lecz czemuś smutna, moja krasna,
kiedy do ciebie świat
młodością się uśmiecha?
Kiedy uroda lic, jak kwiat,
od Boga jest ci dana?
Przeto nie smutek, ani żal
jest dla cię, córko ukochana,
ale w weselu niech dni płyną,

KINGA (wskazuje w okno):

Spojrzyj, matuchno w ową dal
nieogarnioną, ciemno-siną:
Tam za tem wzgórzem, tam daleko,
skąd się te wody toczą rzeką
bez końca, wciąż,
tam w ostrzyhomskim bawi dworze
mój stryj, halicki książ
i świętobliwa stryjna Salomea...

KRÓLOWA:

Mój Boże!
Więc cię ten cichy woła świat,
pełen umartwień i prostoty?
Rozumiem... Wszak kilka lat
spędziłaś pod ich pieczą,
gdy możnowładców bunt
srożył się w kraju. Ot
i nawykłaś.

KINGA:

W lot bym tam biegła!

KRÓLOWA:

Więc ci mniej
rodzona macierz miła,
że jak wędrowny ptak
chcesz mnie opuścić?