Niemasz już chyba takiej w świecie,
któraby z każdym stanem,
czy to człek możny, czy zpod strzechy
tak rozmawiała dobrotliwie...
Albo i ninie:
Tam biesiada,
gody weselne, radość, śmiechy,
zastęp lutnistów gędzi tkliwie,
przy stołach hojnych wkół zasiada
lik książąt, panów i rycerzy,
a ona,
niby lilijka smukła, biała
od tych do owych gości bieży,
tu mile rzeknie, tam pochwali,
potem stęskniona,
taka nieziemska jakaś cała,
nie wiedzieć kiedy umknie z sali,
aby w świątynnym gdzieś zakątku
modlić się długo...
Jeśli nam takie od początku
jest jej władanie,
to mówię: Zbożny czas
w ziemicy tej nastanie!
Serca, chociażby były jako głaz
potrafi zmiękczyć. Kneziów dwóch
zwaśnionych już złączyła...
Mowy się naszej nauczyła,
by skarg prostaczej rzeszy
mogła wysłuchać...