Teraz domowe wojny nieci,
gdy, jak wieść leci,
dnieprowe stepy już zalewa
horda Tatarów?
Zgody nam teraz, a nie swarów! —
Stamtąd ja dążę. Lud uchodzi
z dobytkiem, spiżą i dziecięty,
by tej straszliwej zmknąć powodzi
i w niedostępnej kędyś kniei
bez zratowania i nadziei
martwieć z przerazy, gdy tętenty
dolecą go pogoni.
Któż zasłoni
przed tą zatratą macierz biedną,
jeśli piastowskie się książęta
nie skupią w jedno?
Wierzym, iż gospodynia nasza święta,
jako to jasne słonko boże
wszystkich oświeci i połączy.
Jak nam zwiastują gońce,
dopiero z wiosną może
Tatarstwo ruszy. Przez ów czas
zaciąg rycerstwa się ukończy,
by, kiej te zwarte stromy w borze,
wpoprzek stanęło nawałnicy.
Niech Wszechmogący wspiera was,
a świętobliwość naszej księżny
dusze niech krzepi. Już mi pora
z gościnnej tej świetlicy
w szerokie pójść dziedziny —