Strona:Paweł Staśko - Tęcza dwóch krain. Błogosławiona królowa Kinga.djvu/46

Ta strona została przepisana.

nie wierząc, żem te dnie
z Bogiem spędziła...

GRZYMISŁAWA:

Wiesz chyba, co w nim rodzi
ową niewiarę i przecz na cię
krzyw patrzy... Gdzie jest ninie?

KINGA:

Odkąd powrócił z łowów w puszczy,
przy miodzie i przy winie
biesiadzi w swej komnacie...
Jest z nim pospołu Klemens z Ruszczy,
jest Gryf i łowców liczne grono
uciechy szuka w dzbanie...

GRZYMISŁAWA:

Gdy jakiem słowem mu przyganię,
mówi, iżeś mu mniszką a nie żoną...
Przeto tak często gniewiem płonie,
harce urządza i turnieje,
by zasię ruszyć w konie,
w mroczne za Wisłą leśne knieje
i tam wśród łowów i wśród kruż
szukać zapomnień...

KINGA (smutno):

I cóż jam winna, cóż?

GRZYMISŁAWA:

Pomnij na to,
iże już mija drugie lato
odkąd mój syn
wziął cię za żonę.
On chce potomka... zaś wielmoże,
szlachta, mieszczany, nawet gmin
pragną korony tej dziedzica...

KINGA (zakrywa twarz dłońmi):

Boże mój, Boże!