Strona:Paweł Staśko - Tęcza dwóch krain. Błogosławiona królowa Kinga.djvu/48

Ta strona została przepisana.
GRZYMISŁAWA:

I mieć mnie będziesz, bom przybraną
jest ci macierzą. Ale zważ
że losy kraju i korony,
jak i małżonka słabą duszę
w swej zaślubionej ręce masz.

KINGA:

Matko, ja mu wymodlić muszę
siłę wytrwania!

GRZYMISŁAWA:

Nikt ci modlitwy nie zabrania,
ino uporu...

(chwila milczenia)

Zasię smutną nowiną
dzielę się z tobą: Gdyś z Korczyna
wracała wczora, toś gdzieś w drodze
trędowatego człeka siną
twarz całowała litościwie...
I oto jest przyczyna,
iż zachorzała na trąd srodze
Przecława, służka twoja...

KINGA:

Mateczko droga moja,
Bóg zrządził tak szczęśliwie,
iże ten człek schorzały
przez mej miłości niemy znak
odzyskał zdrowie...

GRZYMISŁAWA:

Dwór o tem mówi cały,
lecz się i trwoży,
bowiem jak krwawy mak
płonie Przecława...

KINGA (dziwnie przejęta powstaje i zwraca się ku drzwiom. Mówi jakby lękliwym głosem):

Tak mi się zdawa,