Strona:Paweł Staśko - Tęcza dwóch krain. Błogosławiona królowa Kinga.djvu/49

Ta strona została przepisana.

iże tu ona idzie właśnie.

(przyciska ręce do piersi)

O, niech ją wwiedzie anioł boży!

SCENA II.
(W progu staje Przecława pełna krwawych wypieków na twarzy. Grzymisława trwożnie usuwa się w głąb sceny).
PRZECŁAWA (z bolesnym wyrzutem):

Światło mi w oczach gaśnie,
ciało żar kąsa, pali, rwie,
tyś winna, ty!

KINGA:

Rozpędź ten lęk jak mgły
i zbliż się ku mnie, zbliż...

PRZECŁAWA (j. w):

Słysz!
Ja z sinej krwie
mam wrzody! Oczy mi mrok
coraz straszliwszy kryje —
ja... ja przez ciebie
już chyba rana nie dożyję —
Gorze mi, gorze!

(załamuje ręce)
KINGA (wznosząc oczy ku niebu):

O Ty na ziemi i na niebie
dobry, wszechmocny Boże,
okaż nam swoje zmiłowanie...

(ujmuje chorą za głowę.)
(Głos jej staje się dziwnie przejmujący)

Ucisz się moja służebnico
i ufaj Bogu...
Nie broń, daj ucałować chore lico,
abyś od tego progu
w zdrowiu wróciła...

(Całuje ją. Chwila napiętej ciszy).