Ta strona została uwierzytelniona.
PRZECŁAWA (jakby się nagle ocknęła):
Co to? Co to się stało?
Jakowaś słodka siła
ulgę mi sprawia... koi ciało...
krew rozpaloną studzi...
Światło mi wraca — widzę, widzę
jak wprzódzi!..
(pada Kindze do nóg)
Łaski! Wybacz mi pani, jam już zdrowa!
O Boże! Boże!..
KINGA (blada z przejęcia):
Niech Bóg we wierze cię zachowa. —
Powstań... Jemu idź złożyć dziękczynienie...
(wiedzie troskliwie Przecławę ku drzwiom)
PRZECŁAWA (w progu):
Cud, cud widomy!...
(wychodzi)
SCENA III.
(Niezmiernie zdumiona Grzymisława zaciska dłonie jakby do modlitwy. Kinga chwiejnym krokiem odwraca się od drzwi. Blade jej oblicze drga z ogromnego przejęcia.)
GRZYMISŁAWA:
Boga potężne, żywe tchnienie
czuję dokoła...
(zwraca się ku Kindze)
Co tobie? Bladość ci z czoła
ze znojem spływa...
KINGA:
(chwiejnie opiera się o ścianę i chowa twarz w dłonie).
Och! jakaż jam szczęśliwa!