Strona:Paweł Staśko - Tęcza dwóch krain. Błogosławiona królowa Kinga.djvu/51

Ta strona została przepisana.
SCENA IV.
(Z przeciwnej strony wchodzi ks, Bolesław. Staje podniecony i spoglądając po obecnych, zapytuje szorstkim głosem).
BOLESŁAW:

Azaliż znowu jaka zmowa,
czy zasię nowe mnisze sprawy?

GRZYMISŁAWA:

Synu, powstrzymaj cierpkie słowa
i jako dawniej bądź nam prawy.
Słuchaj, tu stał się teraz cud,
żywy, widomy cud!

BOLESŁAW (opryskliwie):

Znów mnie w krainę złud
wwieść chcecie?
Dość mi już różnych, zwodnych słów,
albowiem w źrałych jestem leciech,
bych do chłopięcej naiwności
jak paź powracał znów!

GRZYMISŁAWA:

Błagam cię, pozbądź złości,
gdyż jeszcze Boga dech
jest w tej komnacie!

BOLESŁAW:

Co? Naprawdę śmiech
szczery mnie bierze!
Chcesz, bych był dzieckiem do ostatka?

GRZYMISŁAWA:

O, niech Wszechmocny wejrzy na cię,
abyś nie bluźnił! Synu drogi,
zaklinam cię, ja matka,
słuchaj: Dworka, Przecława
te opuściła oto progi
cudownie uzdrowiona...