spoczęła na głazie urwiska
Aż wtem jej zpod nóżki
dwie sączą się strużki
i źródło cudowne wytryska. —
W tym trudzie i znoju
zaczerpnie ze zdroju
tej szczawy krzepiącej rączyną —
Wnet sił jej przybywa,
więc z głazu się zrywa
i dalej podąża drożyną. —
A stopa jej mała
na głazie została
odbita jak dłutem snycerza —
by świadczyć po wieki,
gdzie zpod jej powieki
łza źródło cierpiącym powierza. —
Bezsilna już kroczy
i znojem się broczy,
aż widzi: Chłop sieje w ziem zboże —
Wtem on ją poznaje
i w siejbie przystaje,
schylając swą postać w pokorze. —
A ona doń rzecze:
Kochany człowiecze,
Tatarów ćma goni mnię sroga —
więc kiedy się chyżą
pogonią tu zbliżą
i horda zapyta cię wroga,
To rzeknij im słowo,
żeś widział królową,
do Węgier idącą tą ścieżą,
gdyś w ziemię tę czarną
pszeniczne siał ziarno,
a pewnie twym słowom uwierzą. —