czar górski się mieni
wspaniały — to owe Pieniny. —
Wśród stromych wiszarów
watahy Tatarów
to błądzą, to przepaść ich chłonie —
to ślepi z wściekłości
swój swego wręcz chłości,
a w ciżbie tratują ich konie. —
Aliści z krzesanic
zawzięta bez granic
część hordy znienacka wypada. —
A Kinga, nieboże,
już stąpać nie może,
choć słyszy jak tętni zagłada. —
Aż pada strudzona
na skiby zagona
i grzebień z warkoczy swych roni. —
Wtem cud się znów dzieje,
bo smreków się knieje
zrodziły z grzebienia na grani. —
Gąszcz leśna się dwoi,
przy smreku smrek stoi
i drogę watasze zapiera. —
Wilk broni dostępu
i niedźwiedź z ostępu
mocarne pazury zadziera. —
Na stromej uboczy,
bór z wrogiem bój toczy
i hordy nie puszcza za siebie. —
A gdy się dzicz wzmaga,
to wichrem ją smaga
i w drzewnych wykrotach ją grzebie. —