Górników tam wiele
sól rąbie i miele,
i ziemia Marmaros się zowie. —
Król patrzy radośnie
a duma w nim rośnie,
bo skarbów tych bezmiar ziem daje.
Wystarczy dla siebie
i jeszcze w potrzebie
ościenne zakupią je kraje. —
Na Kingi się licach
maluje smętnica,
że Polska bez soli jest biedną —
więc ojca dłoń bierze,
i prosi go szczerze:
— Mej ziemi kopalnię daj jedną. —
Powiada król żartem:
— Tę daję ci zatem,
do Polski ją zabierz, kochanie —
tam kopcie co żywo
to boże tworzywo
i powiedz, że przyszło tu w wianie. —
Uśmiecha się świta,
lecz Kinga nie pyta
przecz tak się weseli pospołu —
lecz pierścień swój bierze
i w dobrej go wierze
w głąb rzuca kopalni, do dołu. —
I oto tak rzecze:
— Kopalnię tę w pieczę
zabieram wraz z rzeszą kopaczy —
A kędy w mej włości
sól ona zagości,
to Bóg nam to miejsce wyznaczy. —