Strona:Paweł Staśko - Tęcza dwóch krain. Błogosławiona królowa Kinga.djvu/79

Ta strona została przepisana.

Nikt nie rzekł ni słowa
i uśmiech się chowa,
bo Kingi jak zorza twarz płonie. —
Górników zaś rzesza
do wozów pospiesza
i skore do drogi są konie. —

Ruszyli i jadą
ku polskim hen hradom,
wśród których Dunajec wrze pianą. —
I tu u wrót kraju
ze żalem żegnają
królewnę tak bardzo kochaną. —

Znów wozy się toczą
pienińską roztoczą,
a liczne i ciężkie są one. —
Bo kromia górniczej
we sprzęcie zdobyczy
skarb wiozą na chramy spalone. —

Jak ongiś przed laty,
gdy wieźli ją swaty,
znów ludność ją wita po drodze —
A ona przystaje
i dary rozdaje,
bo wszyscy zbiedzeni są srodze. —

Im bliżej Krakowa,
tem święta królowa
w gorętszej modlitwie twarz kłoni —
I boso się zasię
przy sutej kolasie
pomyka, z różańcem w swej dłoni. —

Już Bochnia jest ninie,
więc w cieniu, w kotlinie
strudzone pojazdy przystają —