Strona:Paweł Staśko - Tęcza dwóch krain. Błogosławiona królowa Kinga.djvu/80

Ta strona została przepisana.

Mieszczanie dokoła
schylają swe czoła,
bo świętą wśród siebie znów mają. —

Spiekota ziem praży,
więc Kindze się marzy
źródełka czystego ochłoda. —
Aż oto spostrzega,
jak z młaki u brzega
kryniczna ruczai się woda. —

Podchodzi i klęka,
a drżąca się ręka
z kubełkiem we wodzie już nurzy. —
Kosztuje jej ona,
dziw.... woda jest słona
szeptem jakoby co wróży. —

Oh, cóżto się dzieje?
Twarz Kingi blednieje,
a woda tak dziwnie szeleści. —
Więc nad nią krzyż znaczy
i woła kopaczy,
— Tu kopcie! — głos drżący im wieści. —

Dźwięknęły oskardy
o ziemi krzem twardy
i praca się głębiej posuwa —
Wnet jako już w studni
górników łom dudni
i skałę ostatnią przekuwa. —

Aż pękła... I oto
coś błyszczy jak złoto,
kopaczów wpatrują się oczy —
— Sól! — krzyczą zdumieni —
w kryształach się mieni! —
A widzów już ciżba się tłoczy. —