Strona:Paweł Staśko - Tęcza dwóch krain. Błogosławiona królowa Kinga.djvu/84

Ta strona została przepisana.
RADOSZ:

We cztery konie zaprzągnięta....

ZBYCH:

Patrzcie! U onych murów staje...
Ktoś z niej wychodzi... jakaś pani...

PIEŚNIARZ (wpatruje się bacznie):

O moje drogie dzieci —
widzę... poznaję:
To ONA... to nasza pani święta...
Kinga...

(dzieci ogarnia radosny załęk)
BOGDA: (ciszej)

Stanęła... przygląda się robocie...

WICHNA (w zdziwieniu):

Zali mnie mylą oczy,
czy od tej zorzy pada złocień,
że blaskiem cała spływa
i twarz się jej obłoczy...

PIEŚNIARZ:

O dziatwo ma kochana —
Zaiste prawda żywa
jest w tej jasnocie,
jaką ją oto wieńczy Bóg...

RADOSZ:

Pójdźmy, by upaść na kolana
do jej kochanych, świętych nóg...

BOGDA:

Pójdźmy, ażeby oczy jej wejrzały
na nasze serca miłujące...

WICHNA (rozglądając się):

Jakiś się zapach wokół nieci,
jakby na kwietnej łące...