Proste są one: My i lud,
rycerstwo i mieszczanie
do jej się kornie chylim stóp,
by zatrzymała w dłoniach swych
nad krajem tym władanie.
Właśnie zamysłów mych
rzucacie słowa. Myślę, lud
na plan wysunąć pierwszy trzeba,
któremu wielka miłość jej
od pierwszych w kraju naszym dni
przychylić pragnie nieba.
Nie mija prawie żaden dzień,
by jej matczyne, hojne dłonie
nie wyświadczyły mu dobroty —
że jako słonko boże lśni
i jako ogień święty płonie
i w oczach naszych i biedoty.
Czczę naszą panią jak i wy,
ale tak mi się zdawa,
że przesądzona jest ta sprawa. —
Nie darmo ona habit wdziała
i klasztor w Sączu wzniesła Bogu,
by ziemską władzę podjąć chciała.
Bo jakież prośby przemóc mogą
tę duszę, niebem tak przejętą,
iż zda się wszelkich ziemskich snów,
wyzbyła się do szczętu?
Jakichż użyjem ważkich słów,
by jej nad niebo droższe były?
Cóż ją przekonać nad to może,
gdy całe szczęście i swój cel