Strona:Paweł Staśko - Tęcza dwóch krain. Błogosławiona królowa Kinga.djvu/98

Ta strona została przepisana.

Nad ciżbą zwartą wokół głów
ona jak anioł się pochyla
i błogosławi je miłośnie...

KLIMUNT GRYF:

Zda się, iż sama ślozy roni,
patrząc na serca te prostacze,
bo płacz wśród tłumu rośnie...

PEŁKA (z powagą):

Gdy ta bezmierna miłość ludu
swej prośby teraz nie wypłacze,
to już, naprawdę trzeba cudu,
by celu doszły nasze słowa!

KLEMENS z Ruszczy (daje znak ręką):

Zmilczcie!
Księżna ucisza dłonią tłum...
coś mówi... lud się ciszy...

(chwila milczenia, jakby nasłuchiwano głosu zdala)

Na katedralny teraz tum
wskazuje... to na mniszy
habit na swojem ciele...

(krótka pauza)

Zda się, iże przez usta jej
przemawia głos anioła...

(j. w.)

Lud kornie słucha... głowy chyli,
jakby urzeczon był od tchnień
i tą jasnością dziwną czoła,
jaka ją wieńczy...

(j. w.)

Z zachwytem patrzy w twarz natchnioną
jakby w świątyni wszyscy byli
w modlitwie przed ikoną...

(nastawia ucho)