Strona:Pedro Calderon de la Barca - Kochankowie nieba.djvu/159

Ta strona została przepisana.
ESKARPIN.

Słucham, panie!

KLAUDJUSZ.

Tak mi cięży to pytanie
Że prawie mówić nie mogę.
Słuchaj, — wszakże powiadałeś
Że pomiędzy pięknościami,
Co tu ze swemi wdziękami
Krisantowi zaszły drogę,
Podobno i Cintia była,
I czarów tych doświadczyła?

ESKARPIN.

Tak panie, — była w tej próbie,
Tak jak Darja; — były obie, —
To też obaj, słowo w słowo
Cierpimy dziś jednakowo.
A nawet, jak mi się widzi,
Ja więcej od pana czuję,
Bo z tamtej Krisanto szydzi,
A tę widocznie miłuje.

KLAUDJUSZ.

Byłoby głupstwem z mej strony
Sprzeczać się z tobą szalony.
Kto kocha, kto płonie szczerze
Ogniem miłośnych płomieni,