Strona:Pedro Calderon de la Barca - Kochankowie nieba.djvu/164

Ta strona została przepisana.

Blaskiem twych wdzięków wzbudzone
Śpiewem wita cię w tej porze
Jakoby wieczorną, zorzę;
Nie próżno źródła, strumienie,
Srebrnym szmerem swojej fali
Zlewają się w jedno pienie
Z szelestem tych wierzb, co w dali
Czoło wznosiły w obłoki,
A teraz swemi szczytami
Wspólnie z wszystkiemi kwiatami
Biją ci pokłon głęboki...

DARJA.

Krisanto, czcza to jest mowa,
Mnie nie złudzą słodkie słowa.
Kto pochlebstwo tak pozłaca,
Ten się od prawdy odwraca.

KRISANTO.

Że kocham ciebie bez miary,
Nie chcesz mi na to dać wiary?

DARJA.

Rzecz to bardzo sprawiedliwa.

KRISANTO.

A ja tego nie pojmuję.