Strona:Pedro Calderon de la Barca - Kochankowie nieba.djvu/183

Ta strona została przepisana.
DARJA.

Okrutna karo!

POLEMIO.

Ów przemądry Karpoforo,
Co miał ci dać życia słowo...
Przypłacił je swoją głową!
Teraz namyślaj się skoro,
Los twój przed twemi oczyma;
W tym zgonie jego straszliwym
Widź, co cię czeka koniecznie;
Boć byłoby niedorzecznie,
Kiedy lekarza już niema,
Chorego zostawiać żywym.

KRISANTO.

O! jestto szczyt okrucieństwa
Dochodzący do szaleństwa!
Gdybym istotnie był chory,
Wyzdrowiałbym od tej pory
Na widok tego męczeństwa!

POLEMIO.

O! nie myśl żem się w tej sprawie
Bez miłosierdzia unosił.
Przeciwnie, bardzo łaskawie,
Przestałem na jego słowie.