Boć to prosto rzecz rozsądku,
Że gdy niebo, ziemia, morze,
Ogień, wiatry już istniały,
Toć z czegoś powstać musiały!...
Był więc już wprzódy początek,
Zkąd te twory wzięły wątek.
A więc nie o tym początku
Jakimś następnym, podrzędnym,
Tutaj mowa o bezwzględnym,
Przed którym nic nie istniało,
Z którego wszystko powstało,
Wszystko zgoła, bez wyjątku.
Jest więc już inna przyczyna,
Nim się ten podział zaczyna,
Jest już wprzód inny początek,
Zkąd te twory biorą wątek....
Tak;... a tym początkiem: siła,
Która to wszystko sprawiła.
Rzecz to jaśniejsza od słońca —
Lecz ten wywód niema końca!
Bo gdy przyczyna z przyczyny,
Początek z początku płynie,
Toć u szczytu tej drabiny,
Na ostatniej jej wyżynie,
Na wierzchołku tego wątku,
U kresu tego zapasu,
Choćby go najbardziej mnożyć,
Muszę nareszcie położyć
Strona:Pedro Calderon de la Barca - Kochankowie nieba.djvu/24
Ta strona została przepisana.