Strona:Pedro Calderon de la Barca - Kochankowie nieba.djvu/48

Ta strona została przepisana.

Jak się pieścisz z twoją lubą,
Rozkosznisiu, w twym gaiku.
Zazdrością przejmujesz mię!
Lece nie! bo śpiew twój radośny
Jutro śród skargi żałosnej
W rzewnej rozpłynie się łzie.

(Wchodzi DARJA.)
DARJA.

Przestań już, przestań, Nisido!
Bo w tem miejscu takie pienie
W każdym wznieca oburzenie,
A ciebie kryje ohydą,
I godność twoją poniża,
I bogom samym ubliża.
Czem jest zazdrość? czem kochanie?
Że śmiesz o nich tutaj śpiewać,
I spokój tych miejsc przerywać.
Czyż nie wiesz, że to Dianie
Las ten dany jest w ofierze,
A bynajmniej nie Wenerze.
Czyż nie widzisz nieszczęśliwa,
Że to jest zbrodnia prawdziwa,
Obraza Minerwy chwale,
W świątyni bóstwa mądrości
Nócić hymn na cześć miłości!
Ale nie dziwię się wcale,
Pojmuję wszystko w tej dobie,
Gdy Cintię widzę przy tobie.