Strona:Pedro Calderon de la Barca - Kochankowie nieba.djvu/93

Ta strona została przepisana.

Naszli go żołnierze, w norze,
I przy wiernym towarzyszu.
Cierpliwości! o! Jowiszu!
Wiesz przy kim?... przy Karpoforze!
Masce winienem jedynie
Szczęście, że go nie poznano
W onej nieszczęsnej godzinie,
Że z twarzy nie wyczytano
Przez tę zasłonę tajemną.
Podobieństwa jego ze mną;
Bo rozkaz wiernie spełnili,
Szybko z tyłu przyskoczyli,
Twarze im pozakrywali,
A potem ich powiązali.
Ów zwierz rzymski, ta poczwara,
Ten przeklęty zbrodniarz stary
Karpofor zniknął jak mara,
Zbawił się swojemi czary.
Właśnie wpadam w oną porę,
I więźnia coprędzej biorę,
By wspólnicy nie dostrzegli,
I w pomoc mu nie przybiegli.
Żołnierzy wszystkich wysłałem
W tropy za chrześcijanami,
A my dwaj zostali sami,
I gdy jeńca poznać chciałem,
Zdjąłem maskę z jego twarzy.
Stokroć przeklęta godzina!