aż wyciągnęła rączki z podziwem i zasmuciła się bardzo, polubiła bowiem małego człowieczka, który tyle jej okazywał serca.
Gdy stanął przed morskim ptakiem, ten zadziwił się jego zmianie.
— Ależ mój mały karliku, masz wygląd minogi! A toś się wychudził!... Idź teraz, pożegnaj dziewczynkę i wracaj! Polecimy do Afryki! Przypominam sobie nawet jakiegoś siwego starca, któremu zaginęła dziewczynka, jadąc okrętem za morze... Pewnie on!...
Karlik pożegnał Perełkę, poprosił o jakikolwiek podarek dla dziadka i otrzymawszy trzy korale z naszyjnika, uczepił się obrączki złotej ptaka, wtulił się w jego pióra i poleciał.
Lecieli tak szybko, że nic widzieć nie mógł... Przebiegały przed nimi miasta, ogrody i lasy... szumiało morze, szemrały cicho rzeki...
Strona:Perełka.djvu/23
Ta strona została uwierzytelniona.
— 21 —