Strona:Petöfi - Janosz Witeź.djvu/16

Ta strona została przepisana.

A teraz dalejże do beczki po złoto!
Opływać w niém będziesz Iluszko sieroto,
Z rąk srogiéj macochy wyzwolę wnet ciebie,
Niech ślub nas połączy, Bóg tego chce w niebie.

Zbuduję wśród wioski prześliczną zagrodę,
Iluszko, perełko, tam ciebie powiodę,
I będziem tam żyli w miłości i zgodzie,
Jak Adam i Ewa w swym rajskim ogrodzie.

Cóż ja to wyrzekłem, mój Stwórco, mój Boże,
Do złota opryszków jaż rękę przyłożę?
Na każdéj tu sztuce znać plamę krwi czarną,
Oj takie nam skarby wyszłyby na marno!

Nie! łupów przeklętych dłoń moja nie ruszy;
Jam jeszcze nie zabił sumienia w méj duszy,
Iluszko! perełko! ty skarbie mój drogi,
Zleć Bogu w opiekę twój żywot ubogi!”

Odskoczył od beczki, pobladły mu lica,
Płonące łuczywo w dłoń śmiało pochwyca,
Ze czterech wnet rogów podpala dom stary,
I pożar wnet ciemne ogarnął obszary.

Zatliły się belki, dach runął wysoki,
Wzlatują płomienie jak węże w obłoki;
Wiatr dymu tumany po niebie rostrąca,
Aż zbladło promienne oblicze miesiąca.

Gdy płomień czerwony wybuchnął nad dachem,
Nietoperz z kryjówki wybieży z przestrachem,
I kwilą puchacze grobowo i w skrzydła
Złowrogo trzepocze gromada obrzydła.

Na wschodzie brzask dzienny już światu połyska
I domu dymiące rumieni zwaliska,
Padł promyk na zgliszcza, lecz odbiegł od mety
Ody ujrzał ohydne opryszków szkielety.

VII.

I Janusz rodzinne porzucił już strony,
O chacie opryszków nie myśli spalonéj;
Wtém jasno coś przed nim zapłonie w oddali:
To słońce odbłyska w pancerzach ze stali.