Strona:Petöfi - Janosz Witeź.djvu/23

Ta strona została przepisana.

Oj rąbiążto, sieką, wciąż sypią się głowy
Jak ścięte makówki, w krwi pluszczą tułowy;
Ostatni jak widmo umyka przez błonia,
A Janosz mknie za nim, wypuścił w cwał konia.

I któż to ów Turek? syn paszy rodzony;
Cóż trzyma w objęciach? z pod białéj zasłony
Wybiega włos płowy, i kibić powiewna:
O nieba! to ona!.. zemdlona królewna!

Mknie Janosz, a oczy jak węgle mu świécą,
Nad głową Turczyna połyska szablicą.
„Nie ujdziesz mi, woła, gadzino ty wściekła,
Ja duszę twą czarną w lot wyślę do piekła”.

Umyka bisurman, wtém biegun się zwinie,
Upada jak długi. „Nie ujdziesz Turczynie!
Patrz, koń twój bez życia, nie pomknie już błoniem,
A młodzian zawodzi nad martwym swym koniem.

„Litości, rycerzu! zawoła boleśnie,
Jam, rzecze, tak młody, mnie zginąć zawcześnie!
Tak cudnie się snuje dni moich nić złota,
Ach! wszystko mi zabierz, lecz nie bierz żywota!”

„Precz tchórzu nikczemny, o ciebie nie stoję,
Tyś nie wart bym szablą ugodził w pierś twoją,
Idź z wieścią, rzekł Janosz, do kraju, do braci,
Opowiedz coś widział, jak zbrodnie Bóg płaci”.

I Janosz co żywo z bieguna uskoczy,
I podjął królewnę, popatrzył jéj w oczy,
Ach! cudneż, bo modre jak błękit niebieski,
W źrenicach by gwiazdki migoczą dwie łezki.

I hoża królewna kwiat istny w rozkwicie,
Zawoła: „Rycerzu! ach dzięki za życie!
Za cześć mą, za sławę, młodzianie, ach dzięki!
W nagrodę masz prawo zażądać mój ręki”.

Już w żyłach Janosza zakipi krew młoda,
I walka wre w sercu, krew przecie nie woda;
Lecz w piersi wzburzonéj wnet szala się zważy:
Perełka Ilużka tam czuwa na straży.

„Królewno! wyrzecze, różany ty kwiecie,
Pospieszmy do króla, niech ujrzy swe dziecie;
On jeden twym losem rozrządzać ma prawo.”
I znikli na stepie, owiani kurzawą.