Strona:Petöfi - Janosz Witeź.djvu/9

Ta strona została skorygowana.

— „Bezwstydna dziewczyno! próżniaku przeklęty!
Nie godnaś ty stopą tknąć ziemi téj świętéj;
W promienne słoneczko tyś spojrzeć nie warta,
Ha! precz mi z przed oczu — ha! precz mi do czarta.”

— „Dość tego! czy słyszysz ohydny potworze,
Bo tobie na ustach sam pieczęć położę;
Jeżeli mi pisniesz choć słówko z twéj gęby,
Tą pięścią wnet wszystkie wytrącę ci zęby!

Tak pasterz swéj broni Iluszki jedynéj,
Bledziuchnéj i drżącéj by listek osiny,
I wiedźmę oczyma przemierzy — i z szałem
Jak potok wybuchnie słów groźnym nawałem.

— „Jeżeli dzieweczkę pokrzywdzisz mi drogą,
Przysięgam, twą chatę wnet puszczę z pożogą.
Dość ona się biédna mozoli dzień cały,
Za lichą zapłatę — kęs chleba spleśniały.

„Idz biédna sierotko w obronę masz słowo;
A gdy cię macocha znieważy na nowo,
Iluszko, perełko, przyjdź, pożal się szczerze,
Za krzywdę ja twoją sąd straszny wymierzę.”

I pasterz w barwistą przyodział się gunie
Na łąkę za trzodą jak wicher posunie,
Daremno! już trzody nie zgonić mu okiem:
Rozbiegły się owce po stepie szerokiém.

III.

Za siny widnokrąg już słonko zapada
A jeszcze się owiec nie zbiegła gromada;
Nad dolą swą Janosz daremno się żali,
Złodzieje czy wilcy pół trzody porwali.

Złodzieje czy wilcy! on zgubion na wieki,
Na próżno za trzodą step zbiega daleki;
Co czynić? wszak muru nie przebić mu głową:
Powraca do domu z swéj trzody połową.

Choć w duszy mu ciężko, pośpiesza jak może,
„Oj biadaż mi, biada! co czynić? mój Boże!
Okrutna to sprawa z mym panem, z mym gazdą,
Pod złą on zaprawdę urodził się gwiazdą!”