Strona:Peter Nansen - Niebezpieczna miłość T. 1.djvu/114

Ta strona została przepisana.

cja spraw najświętszych; ordynarną ciekawością plebejuszki dotyka najtajniejszych, najczulszych strun mej duszy, do których sama ledwo odważę się przyznać.
Poprostu wściec się chcę, widząc ją; obiłabym ją po jej okrągłej, tłustej twarzy. Mojego papę, który jest kontrastem uprzejmości, gotowa byłam uściskać wczoraj, gdy rzekł do mnie:
— Do licha! jakąż chorobliwą namiętność powzięłaś naraz dla tej Krystyny. A toć ona wygląda jak[wypchany holenderskiemi markami worek z rękoma i nogami jak zapałki!

16 marca.

Dziś rano zapytał mnie, czy zamierzam wyjść za Eryka. Odpowiedziałam umyślnie wymijająco i nieokreślenie. Byłam ciekawa, jakie to na nim sprawi wrażenie.
— Tak, Eryk będzie dobrym mężem. To jest więcej, niż o sobie mógłbym rzec. Należę do ludzi, z którymi przestawanie może być całkiem przyjemne, ale codzienny pobyt z nimi byłby nieznośny. Jestem samolubny i kapryśny; gdy mam w głowie rolę, niepodobna przystąpić do mnie. Może pani nie uwierzy, ale bywają dni, gdy rozmowa z ludźmi jest