Strona:Peter Nansen - Niebezpieczna miłość T. 1.djvu/126

Ta strona została przepisana.

sób, w jaki podeszłam do Ciebie, musiał mieć w oczach Twoich pozór jakiejś osoby, co powiada: „Jestem tu — weź mnie!“
Zostałam Twoją, boś zrozumiał mnie instynktem. Przynajmniej zrozumiałeś tyle, że masz przed sobą małą istotkę, której nie należy spłoszyć, z którą trzeba obchodzić się jak z delikatnem szkłem. Za pierwszą bytnością moją u Ciebie byłam każdej chwili bliska ucieczki. Przedwczesne słowo, pośpieszny pocałunek, a byłabym pierzchła. Te słowa, których Ty nie powiedziałeś, właśnie mnie zdobyły.
Z pewnością nie znasz mnie. Dziś jestem Twoją i zostanę nią, jak długo zechcesz. Ale jeżeli sądzisz, że to Twoje pocałunki, pieszczoty, uściski uczyniły mnie Twoją — mylisz się mocno. Nie jestem ani heroiną cnoty, ani wstydliwą, strojną laleczką. Jestem zawsze szczęśliwa, gdy otaczasz mnie ramieniem. Piję pocałunki Twoje tak chętnie, jak kwiat wsysa rosę na słońcu. Jestem Twoją z radością i z uciechą. Jestem Twoją, aby czuć się Twoją. Nie powinieneś mnie posiadać jak żywe srebro, wyślizgujące się z palców. Mój władco i mistrzu, wiedz, że wszystko, co jest moje, oddaję ci bez wykrętów i zastrzeżeń.
Ale chciałabym, abyś rozumiał przytem