gniewu nie było w jego oczach; był smutny, łagodny, pełen zrozumienia uśmiech.
Jednakże o ile dumniejsi i lepsi są mężczyźni niż my, kobiety!
Na jego biurku śród wielu innych stoi fotografja w ramce. Nienawidzę tego portretu. Przedstawia on młodą kobietę o wielkich ciemnych oczach, które tak wyglądają, jakby odbijał się w nich sen o miłości i pocałunkach. Są z pewnością piękne, we mnie jednak budzą odrazę.
Za każdym razem, gdy byłam u niego, wisiało mi na ustach pytanie: „Kto to jest?“ A nie mogłam zdobyć się na nie.
Dziś wieczorem dowiedziałam się przecie. Wyszedł z jadalni, a ja stałam właśnie przy biurku, wpatrzona w tę fotografję. Nie zauważyłam, że powrócił, dopóki nie usłyszałam za sobą jego głosu:
— Ona jest ładna, Prawda?
— Zapewnie.
— Nie znasz jej. Jest to słynna pani Paula Hansen.
Poczem otrzymałam długie pouczenie na ten temat. Zdawało się, że czuł potrzebę mówić o niej. Był zaufanym przyjacielem jej i jej