Spojrzałam i odkryłam, że podsuwa ku mnie coś miękkiego. Była to troskliwie zawinięta w papierek moneta wartości dwóch koron. Na papierku był napis: „Dla ciebie i dla Franka na bilety do teatru na premjerę“.
W środę, o ile uda się nam jeszcze dostać bilety, pójdziemy zobaczyć „Sulejmę”. Niewymownie cieszę się z tego, miła, dobra babuniu!
Wstałam wcześnie i byłam pilna aż do śniadania. „Pilna“ — to znaczy: malowałam.
Maluję między innemi też na porcelanie. Narazie pod okiem ojca pracuję nad przyozdobieniem kwiatami duńskiego serwisu dla hrabiny Bärenklau. Po śniadaniu ćwiczyłam godzinę na pianinie. Potem poszłyśmy z mamą do miasta; nie widziałam po drodze nikogo, godnego wymienienia. Po południu pomagałam matce przy naprawie bielizny. Wieczorem zagrałam coś mamie. Wcześnie kładę się do łóżka.
Z mamą w kościele Mateusza. Śniadanie. Spacer. Obiad. Szycie. Cały dzień ani żywej duszy. Żadnego listu. Piękna mi niedziela!