Prawie nie widzi się, żeby wychodził z domu, ale przyjmuje on mnóstwo gości. Odwiedzają go także damy. Jedna z nich przychodzi zwykle przed południem, ale tę niezawsze przyjmuje. Naprzykład wczoraj już w dwie minuty po wejściu do sieni wyszła stamtąd. Ale mój sąsiad stał wpółukryty za firanką i spoglądał nadół, aby dostrzec, czy się zatrzymała.
O, biedna, śliczna, mała kobietko! Sądzisz pewnie, że nie widziałam, jak byłaś rozczarowana i zmartwiona, chociaż starałaś się przybrać beztroskliwą minę i wyprostowana dumnie, nie obejrzawszy się za siebie ani razu, wyszłaś na ulicę! Fe! fe! zły człowieku z tamtej strony ulicy! Jakże staje ci serca, aby tak postępować z małą, miękką, zakochaną istotą!
A przytem jest inna — tej dałam przydomek „faworyty”. Ta odwiedza go po południu i to w osobliwie tajemniczy sposób. Przyjeżdża zazwyczaj w małym kabrjoleciku, który przypomina powóz lekarza. Nosi gęstą woalkę i otulona jest w futro. Jej wysoka, szlachetna postać wygląda zajmująco w żółtem świetle latarni, wiszącej u podjazdu.
W niej z pewnością moje vis-à-vis jest zakochane. Wiem zawsze, kiedy jej oczekuje.
Strona:Peter Nansen - Niebezpieczna miłość T. 1.djvu/39
Ta strona została przepisana.