domach pogasną, wówczas podprowadza on ukochaną ku oknu, rozwiera firanki — oboje wpatrują się w cichą zimową noc, rozpostartą poza szybami — i on, wskazując przeciwległe okno, odzywa się cichym głosem: „Spójrz — tam mieszka biedna mała dziewczyna. Dzień w dzień przesiaduje ona jak wiewiórka w klatce i tęskni. Tęskni, nie wiedząc za czem.
Jednakże wie, że życie nie polega na tem, aby siedzieć za szybą i malować róże i fiołki na porcelanie. Przeczuwa, że miłość jest tym malarzem, który umie wczarować róże w policzki młodej dziewczyny i fiołki w jej spojrzenia. Biedne, blade dziewczę!” I oto dumna piękna kobieta tuli się do ukochanego, jakby drżąc z zimna, i płacze ze współczucia nad pełną wyrzeczeń dolą młodej dziewczyny i ze strachu, iż ona sama może utracić własne szczęście.
— — Tak siedzę i marzę — i mam łzy w oczach, bo rozumiem, że życie, które wiodę, jest nędzne i ubogie — marzę tak długo, póki szmer za drzwiami lub jaskrawe światło przy ich otwarciu nie wyrwie mnie przerażeniem z moich snów na jawie. To ojciec przechodzi przez pokój, aby sprawdzić w skrzynce pocztowej, czy nadeszła już gazeta wieczorna.
Strona:Peter Nansen - Niebezpieczna miłość T. 1.djvu/44
Ta strona została przepisana.