fałdy welonu, i przywołała stangreta, aby mu dać jakiś rozkaz.
Był to moment przelotny, ale nie zapomnę go nigdy. Nie zapomnę tego błysku szczęścia i pewności zwycięstwa, jaki zalśnił mi na odsłoniętej przez chustę jej twarzy. Ciemne futerko rozpięło się, ukazując na jej piersi bukiecik z białych róż; jej oblicze było też niby bladą różą, która wyjrzała przez otwór w ciemnej koronkowej zasłonie. Jedną ręką uniosła z gracją brzeg sukni, drugą — w żółtej rękawiczce — otuliła twarz welonem. Śnieżne płatki krążyły wokół niej — a ona stała niby wiosna śród śniegu, tak ciepła i świeża, urocza i subtelna. Potem zachwycające zjawisko znikło. Drzwi pojazdu zamknęły się za nią.
Ale wówczas wpadło mi nagle na myśl, że to po raz pierwszy udało mi się ją widzieć w pełni dziennego światła oraz że w ostatnim tygodniu owej innej młodej damy, odwiedzającej mego sąsiada, nie widziałam wcale. Czy była chora, lub wyjechała — albo też nastąpiło z nią zerwanie? Drzwi zamknęły się przed nią bezlitośnie, rywalka zapanowała niepodzielnie?
Patrzyłam wdół na ulicę, na dwie brzydkie koleiny, które powóz nakreślił na swej
Strona:Peter Nansen - Niebezpieczna miłość T. 1.djvu/54
Ta strona została przepisana.