drodze; widziałam, jak wypełniały się zwolna padającym śniegiem, aż nabrzmiały i wyglądały niby dwie zastarzałe blizny...
Eryk przybył. Wczoraj wieczorem wpadł na chwilkę. Dziś był u nas na obiedzie. Poczciwiec! Jakże był szczęśliwy ze spotkania z nami. Nie zmienił się wcale. Doprawdy nie został Europejczykiem, chociaż zamieszkuje w stolicach. Tak samo wesół, niemal chłopięcy jak ongi. I tak samo ładny i zdrów. Ale też po dawnemu „nonszalancki” w obejściu z ludźmi. Jedyną zmianą, którą w nim odkryłam, było to, że przystrzygł „na szpic“ rudawą bródkę, ściął maszynką włosy tak, iż głowa jego wygląda jak ściernisko, wreszcie, że wąsy urosły mu na pół cala i wystrzępiły się. Ale marynarka leży na nim po dawnemu krzywo, lewa kieszeń, do której wciąż wsadza rękę, odstaje i ukazuje spłowiałą podszewkę, a kołnierz i wiązany krawat nosi takie, jak za czasów swojej konfirmacji — wykładany kołnierzyk z czarnym fontaziem.
Stanowczo wymaga opieki kobiecej. Jeżeli Opatrzność powołała mnie do tej roli, to zrobię zeń coś dzielnego. Ma dobre warunki po temu. Myślałam już o tem, jak wystroję go