mi pan — czy Mörck jest pańskiem prawdziwem nazwiskiem czy tylko pseudonimem teatralnym.
Nie odrazu odpowiedział. Przechodziliśmy obok latarni, i mogłam zauważyć, jak starał się przy jej blasku rozejrzeć twarz moją przez zasłonę. Wreszcie rzekł — głos jego brzmiał zimno i szyderczo:
— A więc zamówiła mnie pani tutaj tylko poto, aby zapytać, czy nazywam się Mörck?
Był widocznie wściekły. To mnie bawiło. Byłam niedaleka od tego, aby roześmiać się w twarz; jednak odparłam z udaną powagą:
— Tak jest, panie Mörck. O ile pan zechce wyświadczyć mi tę wielką przysługę. Potem nie będę pana zatrzymywała dłużej. Z pewnością pana gdzieś oczekują.
Przyjrzałam mu się zukosa. Wydawał się całkiem opanowanym. Ale głos jego drżał, gdy odpowiadał:
— Albo moja szanowna panienko, jesteś bardzo skłonna do żartów, albo zarazem — proszę wybaczyć — bardzo głupia!
Na to ja — ze słodyczą anielską:
— Jakże nieprzyjaźnie pan rozmawia ze mną! Czyżbym pana uraziła?
On — z chłodnem dostojeństwem:
— Mnie uraziła pani? Nie, Ale mówiąc
Strona:Peter Nansen - Niebezpieczna miłość T. 1.djvu/73
Ta strona została przepisana.