— Zachowam się tak, jak pani sama sobie życzyć będzie. Może pani na mnie polegać. A więc czy zechce pani zjeść ze mną wieczerzę w czwartek? Tego wieczoru będę wolny.
— — Krótko mówiąc, stanęło wkońcu na tem, że przyrzekłam mu niemal, iż spotkamy się we czwartek o 7-ej wieczór na Nowym Rynku Królewskim. Mówił ze mną tak spokojnie, że wydało mi się to najnaturalniejszą rzeczą w świecie. Ale jak nazajutrz, kiedy prześpię się po wrażeniach dzisiejszych, porachuję się z mojem sumieniem, jak uda mi się wydostać z domu — doprawdy, nie mam pojęcia. Ale czas przyniesie radę! W najgorszym — albo powiedzmy lepiej: w najlepszym wypadku — zostanę w domu.
Wtedy pan Mőrck może sobie w czwartek o 7-ej wieczór stać na Placu Królewskim 1 spoglądać w gwiazdy. Jakąkolwiek mógłby mieć w tem przyjemność, aby być ze mną razem.
Ach, powiedział, że jestem piękna — ten łgarz!
Zdarzenia dnia wczorajszego jawią się mej duszy jak sny. Ale mój pamiętnik stwierdza