niej i powiem: *Krystyno, mam z kimś schadzkę; musisz być mi przy tem pomocna“ — to wprawdzie w pierwszej chwili będzie nieco z wyglądu skłopotana, ale nie spróbuje stawiać mi zarzutów. Przyjmie to poprostu jako fakt, że nie Eryk i zaręczyny są na porządku dnia, lecz lekkomyślność i rendez-vous. A gdy zbliży się godzina schadzki, będzie jak ja siedziała z bijącem sercem, a potem biedactwo asystować mi będzie upojona myślą przy wspaniałej wieczerzy i pieniącym się szampanie.
Prawdopodobnie pójdę jednak tam jutro. To przeżycie uspokoi mnie. Pragnę potem pozostać znów cnotliwem dziewczęciem i przed zaręczynami z Erykiem wyznać mu swój grzech. Dziś rankiem byłam u Krystyny. Myśl o mojej schadzce zelektryzowała ją. Wbiłam jej w głowę jej rolę. Ma przyjść do mnie jutro i zaprosić mnie na obiad. Przyrzeknie matce, że wieczorem mnie odprowadzi. Ponieważ moi i jej rodzice nie przestają ze sobą, prawie się nie znają — możliwość odkrycia prawdy jest wykluczona. Krystynie wydało się to niezmiernie fascynujące i awanturnicze. Musiałam ją pouczyć, że nie wypada