który w gruncie rzeczy okazał się rozczarowaniem. Wstydzę się to wyznać: byłam bliska znudzenia. Uczta trwała długie trzy godziny. Jedliśmy mnóstwo wybornych rzeczy — ale naogół brakło mi apetytu. Naturalnie piliśmy szampana — lecz musiałam być nader ostrożną, aby wrócić trzeźwa do domu. Siedzieliśmy razem i rozmawialiśmy tak grzecznie i uczciwie, jakgdybyśmy byli na konfirmacyjnym obiedzie u profesora Magensa.
Drażniło mnie najbardziej to, że mój Don Juan, zda się, uważał wieczór za bardzo udany. Usadowił się po wieczerzy wygodnie w fotelu, rozkoszował się łykami likieru i podnosił z błogim uśmiechem cygaro do ust, zakreślając niem leniwie wytworne łuki w powietrzu; patrzył przytem na mnie z przyjemnością i mówił do mnie przychylnym tonem dobrodusznego wuja, jakgdybym była niemowlęciem. Nagle spytał mię:
— No, czy w istocie jest rzeczą tak niebezpieczną wypić razem buteleczkę szampana?
Nie, Bogu wiadomo, nie było to wcale niebezpieczne. Ale nie było też zabawne, mój panie!
Nie mogłam zdać sobie sprawy, czy to
Strona:Peter Nansen - Niebezpieczna miłość T. 1.djvu/87
Ta strona została przepisana.