był miękki i szczery, a oczy lśniły ciepło i szczęśliwie. Czarowne uczucie przenikało mnie w owej chwili — uczucie błogiego zamętu, triumfu i słabości.
Przyszłam do siebie, gdy zaraz potem dodał zwykłym głosem:
— Chcę poprosić, aby pani pozwoliła mi się pocałować.
Jak niesmacznie, jak głupio! Akurat jak wtedy, gdy mi oświadczył, że dorożka czeka.
Odparłam z powagą i surowo:
— Teraz chcę panu powiedzieć, panie Mőrck, że zamierzając spędzić z nim wieczór, pozwoliłam sobie na jedyną lekkomyślność. A zatem winien pan tak się prowadzić, abym nie żałowała jej. Proszę sobie przypomnieć, co mi pan obiecał.
— Pamiętam — odrzekł — i właśnie dlatego się zapytałem, czy mi wolno pocałować panią.
Gdybyśmy nie zawarli wówczas tej umowy, pocałowałbym panią bez pytania. Ale zwykłem dotrzymywać słowa. Brzmiało ono: zachowam się wobec pani tak, jak sama będziesz sobie tego życzyła. A zatem nie traćmy więcej słów na ten temat.
Wyrzekł to grzecznie i wesoło, bez śladu rozczarowania czy urazy. I już przez cały ten
Strona:Peter Nansen - Niebezpieczna miłość T. 1.djvu/89
Ta strona została przepisana.